* * *Skoro świt opuściliśmy tę wieś. W ciągu trzech następnych dni droga nasza wiodła przez dziką górzystą okolicę, tak rzadko zaludnioną, że każdego wieczoru byliśmy zmuszeni na nocleg rozkładać namioty. Trzeciego dnia wieczorem osiągnęliśmy najwyższy punkt doliny, z którego droga prowadziła w dół do obranej przez nas wsi. Była to żyzna i gęsto zaludniona okolica. Wieś tę wybraliśmy na zimową kwaterę ze względu na jej położenie w samym centrum zwiedzanego przez nas kraju. Sądziliśmy, że takie centralne usytuowanie wsi da nam możność poufalszego obcowania z ludnością. Wielu ludzi, spotkanych w różnych poznanych już przez nas miejscowościach, mieszkało właśnie w tej wsi wszyscy serdecznie zapraszali nas do odwiedzin. Liczyliśmy też na to, że zatrzymując się na zimę w tej miejscowości, będziemy mogli przyjrzeć się bliżej codziennemu życiu tych ludzi. Przybyliśmy na miejsce 20 listopada i odbyliśmy szereg pomniejszych wycieczek do okolicznych miejscowości, póki nie spadły śniegi utrudniające podróżowanie. Wyszukaliśmy bardzo wygodne pomieszczenie, a mieszkańcy domu byli dla nas nadzwyczaj serdeczni. W takich warunkach łatwo zdobyliśmy wgląd w powszednie życie całej wsi. Wszystkie domy o każdej porze stały dla nas otworem, gdyż mieszkańcy nie mieli zwyczaju zamykania drzwi, uważając wszystkich ludzi za braci. W tym czasie otrzymaliśmy zaproszenie do zamieszkania w domu jednej godnej szczególnego podziwu kobiety, z którą spotkaliśmy się w naszej podróży pod miejscowością Border. Przenieśliśmy się z całym bagażem do jej domu, który stał się odtąd i naszym domem, aż do końca pobytu w tej miejscowości. Nigdy nie zapomnę naszego pierwszego spotkania z tą kobietą. Nastąpiło to w małym miasteczku w pobliżu Border'u. Kiedyśmy ją poznali wyglądała na 18 lat. Później się dowiedzieliśmy, że miała już ponad 400 lat, będąc jedną z najulubieńszych nauczycielek w tej okolicy. Całe jej życie upłynęło w pracy. Mieszkając w jej domu i obcując z nią bliżej, pojęliśmy, dlaczego wszyscy tak bardzo ją kochają. W ogóle było nie do pomyślenia, by trafił się ktoś, kto by jej nie kochał i nie darzył największym szacunkiem. Im dłużej obserwowaliśmy tych ludzi, tym bardziej ich kochaliśmy i poważaliśmy. Mogliśmy w zupełności potwierdzić wszystko, co mówili odnośnie swego wieku, w kronikach, którym nie można było zaprzeczyć, podobnie jak nie sposób negować autentyczności naszej kroniki. Mieszkaliśmy w domu tej niewiasty i gościliśmy za jej stołem, poczynając od grudnia, do kwietnia następnego roku. Mogliśmy w tym czasie swobodnie obserwować powszednie domowe jej życie, jak i innych mieszkańców tej wsi, stwierdzając, że tryb życia tych ludzi jest naprawdę idealny. |