Wstecz / Spis treści / Dalej

* * *

Niezwłocznie rano opuściliśmy tę wieś. Towarzyszyli nam tylko Emil i Dżast. Tym razem skierowaliśmy się do wsi położonej dalej na północ. Wybraliśmy tę miejscowość na naszą główną kwaterę, z myślą o tym, że zimy w tej części kraju bywają bardzo surowe, a pragnęlibyśmy jeszcze przed nastaniem zimowego okresu urządzić się możliwie wygodnie. Lecz podobnie jak w wielu innych wypadkach, także i w tym obawy nasze były całkiem bezpodstawne, ponieważ po przybyciu na miejsce zastaliśmy już wszystko dla nas przygotowane.

Droga nasza wiodła początkowo przez płaskowzgórze, a potem długim, wijącym się wąwozem do jego rozwidlenia, przy którym leżała wioska, wybrana na cel zamierzonego noclegu. Stanowiło ją zaledwie sześć domów, a raczej mieszkań wykutych w skale do wysokości trzech pięter, przy czym powierzchnia dachu była wierzchołkiem tej skały.

Otrzymaliśmy wygodny nocleg na 3. piętrze jednego z tych domów, a po wczesnym obiedzie wszyscy wyszliśmy na dach, by popatrzeć na zachód słońca. Po kilku minutach wspiął się do nas po schodach człowiek z wyglądu pięćdziesięcioletni, którego przedstawił nam Dżast, i wszczęliśmy z nim rozmowę. Wkrótce się dowiedzieliśmy, że mieszkał w tej wsi, do której akurat dotarliśmy i wracał właśnie do domu. Sądziliśmy, że odbywał podróż w taki sam sposób, jak my, więc zaproponowaliśmy mu przyłączenie się do naszej karawany. Lecz on podziękował nam i rzekł, iż może tę podróż odbyć o wiele prędzej; zatrzymał się tutaj, by zobaczyć się z jednym z krewnych, a w domu będzie jeszcze dziś wieczorem. Następnie mówiliśmy o świątyni, którą trzech z nas zwiedzało w towarzystwie Emila i Dżasta. Mężczyzna oświadczył mi z całym spokojem: “Widziałem pana owej nocy siedzącego na dachu świątyni". Określił moje majaczenia czy wizje, zupełnie tak samo, jak to widziałem, jak opisałem w jednym z poprzednich rozdziałów tej książki. Słowa jego wywołały we mnie i w moich współtowarzyszach niemałe zdziwienie, gdyż nie wspomniałem im wtedy o tym, co przeżywałem, siedząc w nocy samotnie na dachu. Potem jeszcze dodał: “W widzeniu tym objawiono panu to, co i nam, że człowiek pochodzi z jednego źródła – z substancji Boga; że do tego czasu szedł naprzód, jakby w szeregu z innymi, dopóki świadomość jego urzeczywistniała to, co i u innych. Wówczas korzystał on z mocy i swych władz wewnętrznych prawidłowo, lecz z chwilą, gdy w śmiertelnej jaźni odczuł dwojaką moc, wtedy zaczął widzieć podwójnie i nieprawidłowo korzystać z tej mocy, wyłaniając z siebie dwoistość; albowiem człowiek ma swobodę działania i wyłaniania z siebie tego, w co jest zapatrzony. Nastąpiło wówczas odróżnienie i oddzielanie się, które objęło wzdłuż i wszerz całą Ziemię, i prawie całą ludzkość.

Lecz zbliża się przemiana. Pojęcie oddzielności (różnicowania) dosięga już granic swego panowania i człowiek dochodzi do zrozumienia, że wszyscy ludzie pochodzą z jednego wspólnego źródła, i wszyscy też zaczynają się zbliżać do siebie coraz bardziej. Człowiek zaczyna sobie coraz jaśniej uświadamiać, że wszyscy ludzie są wzajemnie braćmi, a nie wrogami. Kiedy zostanie to w zupełności pojęte, ludzkość wówczas zrozumie, że wszystko pochodzi z jednego źródła i musi do niego powrócić. Wtedy ludzie w rzeczywistości będą braćmi. Człowiek znajdzie się wówczas w niebie, ponieważ pozna, że niebiosa oznaczają wewnętrzny spokój i harmonię stworzoną przez niego prawidłowym życiem tu na Ziemi. Przekona się, że sam był sprawcą swego nieba lub piekła, czyli tego, co sam wybierał. Niebo, oczywiście, zostało w świadomości ludzkiej poczęte prawidłowo, lecz geograficznie błędnie je umieszczono. Każdy człowiek pozna, że Bóg żyje nie tylko w głębi niego, lecz przebywa w każdej widzialnej i niewidzialnej rzeczy – w skale, w drzewie i każdej roślinie (w kwiatku), w glebie – wszędzie i we wszystkim. Bóg przebywa w powietrzu, którym oddychamy, w wodzie, którą pijemy, w pieniądzach, którymi człowiek obraca – we wszystkim. Bóg jest Istnością i Substancją, z której są stworzone wszystkie rzeczy. Oddychając powietrzem – oddychamy Bogiem, podobnie jak, przyjmując pokarm – przyjmujemy Boga.

Nie dążymy bynajmniej do tego, by tworzyć jakąś nową religię, postać kultu czy sektę. Wyczuwamy i wiemy, że obecnie istniejące Kościoły kończą swoje przeznaczenie. Przedstawiają one jedynie logiczne ośrodki pomocy dla ludzi w osiąganiu urzeczywistnienia w sobie Boga za pośrednictwem Chrystusa, będącego jaźnią każdego człowieka. Wszyscy, należący do istniejących Kościołów powinni uświadomić to sobie i dążyć do tego, by Kościół (religia) symbolizował tylko jedną ideę: świadomość chrystusową w całej ludzkości. Jeśli wszyscy ludzie uświadomią to sobie, wówczas przestaną istnieć wszelkie różnice mające obecnie swój wyraz tylko w pojęciach ludzkiego śmiertelnego umysłu, a nie w Kościołach. Bo czymże różni się jedna społeczność wyznaniowa od drugiej? Tylko różnice poglądów całkowicie zapełniające w danym czasie śmiertelne ludzkie umysły, są powodem różnic w ujmowaniu rzeczywistości. Widzimy, do czego doprowadziły tę różnice poglądów i pojęć panujących w śmiertelnych ludzkich umysłach: do wielkich wojen, śmiertelnych nienawiści, zarówno między narodami, jak i rodami, szczepami, a nawet między jednostkami, i to wszystko dlatego, że poszczególna społeczność religijna uważała, że jej wyznanie czy nauka były lepsze niż wyznanie i nauki innych organizacji wyznaniowych.

W rzeczywistości zaś wszystkie te kulty i wyznania są identyczne, gdyż prowadzą do tego samego celu. Nie do pomyślenia byłoby dla każdego Kościoła bądź religii, osobne niebo, gdyż wówczas człowiek, wyzwoliwszy się z więzów organizacji kościelnej – po przygotowaniu się na szlachetnej drodze samorozwoju do otrzymania nagrody – musiałby zużyć resztę swojej egzystencji na poszukiwanie w labiryncie różnych niebios swego osobistego nieba, jakie indywidualnie zostało mu przeznaczone.

Obecnie obserwujemy, że wszystkie te wyznaniowe organizacje wraz ze swymi wyznaniami coraz ściślej zbliżają się do siebie; nadejdzie czas, kiedy znikną wszelkie dotychczasowe podziały, a istniejące dotąd liczne oddzielne Kościoły połączą się w jeden wspólny Kościół. Jednak błąd nie tkwi tu wyłącznie w organizacji kościelnej albo religijnej. Niewielu ludzi obudziło się do uświadomienia sobie tego, czym w rzeczywistości jest dla nich życie. Widzimy, jak z prądem życia podąża większość niezadowolonych, zaślepionych, złamanych, oszukanych lub chwiejnych.

A tymczasem każda dusza musi się nauczyć wyrażać sobą pełnię życia i podtrzymywać je; powinna w pełnej treści i określonej działalności wyrażać z własnej życiowej głębi dary (talenty) otrzymane od Boga. Każdy człowiek jest zobowiązany indywidualnie rozwijać i doskonalić swe życie. Jest rzeczą niemożliwą, by ktoś mógł żyć za kogoś innego. Nikt też nie zdoła okazać za was waszego osobistego życia i powiedzieć wam, jak macie prawidłowo realizować swoje osobiste duchowe życie. ťJak Ojciec zawiera w Sobie życie, tak i synowi dał, by je w sobie posiadałŤ. Nie mogąc tego urzeczywistnić – dusza popada w rozterkę, albowiem cała treść życia objawia się w tym przywileju i we właściwości wyrażania Boga w głębi siebie. Człowiek sam w sobie jest i pozostanie boskim obrazem i podobieństwem, takim bowiem jest jego przeznaczenie. Objawianie tego, czym Bóg obdarzył człowieka, winno być wielkim celem ludzkiego życia.

Kiedy Jezus przebywał na wierzchołku góry i uczniowie przyszli do niego, wtedy to wyrzekł do nich swe pamiętne słowa mądrości chrystusowej. Świadomość jego zbudziła się do powzięcia decyzji i to wzniosłe postanowienie zostało oparte na stwierdzeniu, że człowiek może rozwinąć w pełni swe władze duchowe, tylko wtedy, gdy postrzega przed sobą prawdziwy ideał jako istotny cel życia. Ziarno może zakiełkować tylko wówczas, kiedy posiano je w glebę prawidłowo. Utajona w człowieku moc boża może przejawiać prawo pragnienia jedynie wtedy, gdy przekonanie o tym tkwi mocno w ludzkiej duszy. Wszyscy musimy przede wszystkim wiedzieć to, co wiedział Jezus, że: pierwszą duchową pobudką wyrażania mocy bożej jest szczere pragnienie tego.

Jezus powiedział: ťBłogosławieni ubodzy duchem, albowiem ich jest królestwo niebieskieŤ, unaoczniając tym, iż wszelkie ograniczenia życiowe stają się dobrem dla jednostki, jeżeli wywołują pragnienie wzniesienia się ponad te ograniczenia i oswobodzenia od nich. Wskazał wyraźnie, że potrzeba zwiastuje spełnienie jej. Traktował każdą potrzebę lub pragnienie, jak glebę gotową do przyjęcia ziarna. Jeśli ziarno posiano w sposób właściwy i dano mu możność wykiełkowania, rozwoju i rozrostu, to z pewnością zaspokoi ono w zupełności wyrażoną potrzebę. Pragnienie rozwinięcia pełni życia, jest w większości wypadków rozumiane błędnie. Niektórzy nauczyciele nawet nauczają, że budzące się pragnienie albo potrzeby należy w sobie tłumić, podczas gdy Jezus powiedział: ťBiada zadowolonym!Ť. Jeśli bowiem jesteście zadowoleni – stoicie w martwym punkcie. Chcąc w pełni obcować z życiem, musimy nieustannie poszukiwać możliwości pełnego wyrażania życia. Pragnieniem takiego wyrażania jest szczere dążenie do niego. Znużony pełzaniem w pyle ziemi, człowiek dąży do tego, by móc latać, i to gorące pragnienie pobudza go do szukania prawa, które pomoże mu wznieść się ponad obecne ograniczenia – a wtedy będzie mógł udawać się dokąd zechce, nie myśląc więcej o przeszkodach w czasie i przestrzeni. Przysłowie wasze powiada, że człowiek zamierza a Bóg skierowuje – ale prawda tkwi w odwrotnym sensie tych słów, że Bóg zamierza, a człowiek skierowuje; gdyż jeśli człowiek kieruje się zgodnie z zamiarem bożym, może wówczas uczynić to wszystko, co czyni Bóg. Wtedy syn może czynić to, co uczynił Ojciec.

Brak zewnętrznych rzeczy do zaspokajania naszych potrzeb skierowuje dusze ku poszukiwaniom mocy w głębi nas. Wówczas każdy człowiek może w sobie odkryć ťJam JestŤ i poznać, tkwiące we wnętrzu wszelkie moce, mogące zaspokoić potrzeby duszy. Poznanie to jednak nie nastąpi dotąd, dopóki człowiek nie zostanie przez ziemskie doświadczenia doprowadzony do poszukiwań swojej głębi, leżącej w ťdolinie pokoju i spokojuŤ. Wtedy nastaje poznanie ťJam JestŤ – następuje spełnienie wszystkich pragnień. Poszukiwanie spełnienia pragnień poza Istnością Bożą wgłębi nas – jest błędne, i zawsze pozostanie daremne.

Z chwilą duchowego ocknięcia się i poznania ťJam JestŤ zachodzi uświadomienie, że w głębi nas trwa wszystka moc i istota rzeczy, z której wszystko, cokolwiek istnieje, bierze początek i właściwą postać. Są to właśnie owe nieprzebrane skarby niebios, których nie dostrzegaliśmy przedtem. Teraz się przekonujemy, że jesteśmy posiadaczami i nosicielami w sobie, w utajonej postaci, bezmiernych bogactw. Jest to moment znalezienia przez kogoś, jak gdyby drogocennej perły. ťSzukajcie naprzód królestwa bożego i jego sprawiedliwości, a reszta będzie wam dodanaŤ. A będzie dodana dlatego, że reszta owa uczyniona została z prawdziwej istoty rzeczy: z treści ducha. Świadomość bowiem musi najpierw odwołać się do ducha, nim zdoła wytworzyć pożądane rzeczy.

Ten, kto się ocknął z duchowego snu, dostrzega twórczą zasadę w głębi siebie. I odtąd widzi ją wciąż, a oczywistość tego staje się jego życiowym fundamentem. Ma zdolność jednoczesnego widzenia rzeczy, czyli staje się świadom wszystkich swych możliwości. Jego widzenie – to pogląd duszy, owa ziemia obiecana: urzeczywistnione marzenie, ku któremu z wiarą dąży wasza dusza. Idąc jednak przez pustynie ku tej ziemi obiecanej, musimy przezwyciężyć wszystkie trudności i spotykane po drodze przeszkody. W ten bowiem tylko sposób dusza staje się godna zjednoczenia z Ojcem.

Zrozumiawszy, że widzieć, to znaczy ujrzeć ziemię obiecaną, czyli ideał, który ma być urzeczywistniony – dusza tylko widzi to, co dobre, co stanowi przedmiot jej szlachetnych pragnień. Tu nie może być ani wahania, ani zwątpienia, gdyż stałoby się to dla człowieka wyrocznią. Musi trwać wiernie przy swej wizji i przyspieszyć jej realizację. Wizja ta jest tak typowa i nieodzowna, jak projekt i szczegółowe wykresy planu przy budowie domu. Podobnie jak budowniczy polega ściśle na planach i wykresach architekta, tak człowiek musi być oddany swej wizji. Wszystko tu musi być wykluczone, z wyjątkiem prawdy.

Wszystkie wielkie dusze zawsze pozostawały wierne swym wizjom. Każdy akt twórczy był najpierw wizją, ziarnem – nasieniem idei posianym w duszy – któremu dano możność się rozwinąć, wyłonić i uzewnętrznić. Wielkie dusze nigdy się nie poddają wpływom niewiary innych. Wciąż są gotowe do ofiar na rzecz swych wizji. Jezus również niezachwianie wierzył w swą wizję. Pozostawał niezachwianie przekonany o prawdziwości swego planu, nawet wtedy, gdy wszyscy bliscy i drodzy mu zwątpili i przestali wierzyć. W nim ta wizja miała taką postać, jak ją ujrzał na początku. I tak ma się sprawa ze wszystkim.

Kiedy jednostka ludzka wyrusza do ziemi obiecanej, wówczas kraina mroku powinna być opuszczona. Udający się do tej ziemi musi porzucić mrok i wyjść na drogę światła. Jest rzeczą niemożliwą, by jednocześnie stać i iść naprzód. To, co stare, musi być odrzucone, by trzymać się tylko nowego. Trzeba więc zapomnieć o rzeczach, które nie powinny obciążać pamięci, a zachować w umyśle, tylko tkwiące w naszych wizjach, jeśli chcemy, by się spełniły. Słowem – należy oczyścić z obrazów i rzeczy, które okazały się i niepożądane, a utrzymywać w umyśle upragnione, by zostały urzeczywistnione. W każdej idei – myśl, słowo lub czyn muszą być wiernym odbiciem wizji, by mogła się uzewnętrznić w postaci widzialnej – jako urzeczywistnienie owej wizji. Jest to skoncentrowanie sił myślowych na tym, co istotne, i oznacza umiłowanie ideału, ideał zaś może być wyrażony tylko przez miłość, która go czyni właśnie ideałem.

Jeżeli początkowo człowiek nie osiąga powodzenia w swych usiłowaniach, musi jednak pozostać wierny swym postanowieniom. Nazywa się to ćwiczeniem woli, próbą zaufania do samego siebie albo wyrazem wiary kierującej wysiłki ku ideałowi. Ideał nigdy nie może być osiągnięty bez ćwiczenia woli, czyli świadomego skierowania wysiłków. Byłoby jednak złem dla ideału, gdyby nie była to idealna, szlachetna wola, która powinna być tak samo zdolna do miłości. Jeśli wola jest pozbawiona pragnienia służenia innym, wówczas moc, którą wola usiłuje kierować, odwraca prąd życia przeciw woli. Pragnienie służenia innym zachowuje kierunek prądu życia przepływającego przez nas i wówczas nasze ťjaŤ promieniuje. Służenie innym, czyni wizję celową i wyzwala w życiu miłość, która nie może się przejawić inaczej, niż tylko z prądem wyrażanego życia. Jeżeli świadomość jest napełniona miłością, odczuwa to cały organizm. Każda jego komórka jest wówczas rezonatorem przenikającej organizm miłości. W całym ciele panuje harmonia, dusza promieniuje, umysł jaśnieje – wtedy myśli stają się śmiałe, jasne i szlachetne, a słowa pozytywne, prawdziwe i konstruktywne. Cały organizm cielesny zostaje odnowiony, oczyszczony i nabiera sprawności, a wszystkie sprawy są doprowadzone do porządku, i rzeczy zajmują właściwe miejsce. ťJam JestŤ zostało tu wyrażone przez jaźń, nieodgradzającą się już więcej od ťJam JestŤ. Jeżeli ciało nie podlega duchowi – nie może być wyrazem ducha. Świadomy umysł musi poszukiwać i pragnąć ducha, by posiąść jego moc. Tą drogą jednostka ludzka uczy się poznawać, że duch zaspokaja wszystkie jej potrzeby. Nie istnieje wyższy imperatyw życia nad służenie i zaspokajanie potrzeb innych braci-ludzi. Tylko nieustanna troska o bliźnich otwiera skarbnice ducha. Pragnienie służenia jest właśnie tym kluczem, który otwiera niewyczerpane magazyny boże i wydoskonala świadomość duszy.

Kiedy dusza zapragnęła służyć – powraca do domu Ojca. Syn marnotrawny, który stał się sługą, jest teraz znowu przywrócony do pełnego synostwa i zaproszony na biesiadę; najemnik, karmiący się odpadkami i obierzynami, staje się księciem – członkiem królewskiego domu – siedziby jego osobistych możliwości. Poznaje on miłość Ojca i zrozumiawszy ją – wchodzi w pełne posiadanie darów bożych. Wszak ani sługa, ani najemnik nie mogą cieszyć się radością syna-dziedzica. Sługa wciąż dąży do posiadania, podczas gdy syn już odziedziczył wszystko, co posiadał Ojciec. A kiedy już wiemy, co jest w domu Ojca i że odziedziczymy to wszystko, wówczas możemy już zacząć żyć tak, jak tego pragnie Ojciec. ťPatrzcie – oto teraz dziećmi bożymi jesteśmyŤ. Świadomość najemnika odczuwa stały niedostatek, świadomość synowska sprowadza zaspokojenie wszystkich potrzeb. Każde bowiem szlachetne pragnienie naszego serca bywa zaspokajane przez Ojca, jeśli tylko postępujemy w myślach, słowach i uczynkach, jak prawdziwy syn. Wtedy dopatrujemy się, iż wszyscy synowie boży są wolni".

Po tych słowach gość nasz wstał. Życząc nam dobrej nocy wyraził nadzieję widywania się z nami częściej, gdy przybędziemy na zimową kwaterę – po czym się rozstał z nami.