* * *Następnego dnia Chander Sen mówił znowu: Poznałem ponad wszelką wątpliwość, że świadomość ludzka może być przemieniona w świadomość boską. Kiedy to zrozumiałem, uwierzyłem, że mogłem wejść do królestwa bożego, i że to królestwo było po prostu wewnątrz mnie. Teraz wiem, że Bóg jest jedyną siłą, wszechobecną i wszechwiedzącą, i że grzech, niezgoda, choroba, starość i śmierć odnoszą się tylko do przeszłych doświadczeń. Poznałem rzeczywistość i teraz wiem, że błądziłem we mgle iluzji. Czas i przestrzeń zupełnie znikły, a ja żyję obecnie w aspekcie subiektywnym, przynależnym do świata obiektywnego. Gdyby dla mnie było możliwe trzymanie się natchnień, to przebłyski bardziej subtelnych odczuć odsłaniałyby się od czasu do czasu, a wówczas ileż to ciężkich i niespokojnych godzin mógłbym był uniknąć! W czasie mej młodości, podobnie jak i większość ludzi, zdecydowałem, że życie się przeżywa tylko raz i że jest ono ku zadowoleniu siebie we wszystkim. Toteż postanowiłem wziąć z niego jak najwięcej. Głównym celem swego życia uczyniłem egoizm i dałem pełne ujście zwierzęcym zmysłom. Rezultat był taki, że roztrwoniłem życiowe fluidy ciała, do tego stopnia, iż stało się ono, jak gdyby pustą skorupą, co zresztą widzieliście sami. Pozwólcie mi zademonstrować sobie obraz, który bardziej plastycznie zilustruje wam moje myśli". Przez chwilę Chander Sen siedział w milczeniu, po czym się ukazał na ścianie obraz, podobny do tych, jakie już opisywałem poprzednio. Było to wyobrażenie jego dawnej osoby: starego człowieka, stąpającego niepewnie i podpierającego się drewnianą laską. Następny z kolei obraz przedstawiał już jego osobę o wyglądzie, jaki miał tego dnia. Teraz Chander Sen wywodził dalej: Otóż pierwszy przedstawia człowieka, który roztrwonił siły i życiowy fluid swego ciała, nie pozostawiając nic, prócz pustej powłoki. Drugi natomiast wyobraża tego, który zachował pełnię swych sił i zwierzęcy fluid życia wewnątrz ciała. Rozpatrujecie to w moim wypadku jako oczywiście całkowite i prawie mentalne odmłodzenie, co zresztą jest prawdą. Ja jednak odczuwam to inaczej. Czy wielu ludziom mogło przypaść takie szczęście, by zyskać sympatię i pomoc tych drogich przyjaciół? Byście mogli lepiej pojąć moją myśl, rozpatrzmy życie człowieka od jego urodzenia do końca, który większość ludzi traktuje jako śmierć. A więc, rodzi się dziecko. Jest ono w ogóle nieświadome podtrzymujących życie fluidów, działających w jego ciele, ponieważ są one nieczynne, gdyż organy odnawiające owe fluidy drzemią jeszcze w stanie nierozwiniętym. Jeśli dziecko jest normalne, to w czasie tego rozwoju jest ono piękne, ruchliwe i pełne życia. Jego fluid życiowy staje się coraz mocniejszy, aż dziecko osiągnie taki stopień rozwoju, na którym fluid ów jest już aktywny i może być rozbudowany. Jeżeli ten rozchód ma miejsce w ciągu niewielu lat, to dziecko zaczyna wykazywać dojrzałość, oczy zaczynają tracić młodzieńczy blask, ciało gubi aktywność i grację, a rysy twarzy się ustalają. Jeszcze kilka lat i mózg zatraca pierwotną siłę i koordynację z mięśniami. Potem ciało zarówno u mężczyzn, jak i kobiet niedołężnieje, stając się pustą powłoką poprzedniego ja. A teraz oceńcie człowieka, który zachował wszystkie życiowe fluidy, pozwalając im cyrkulować według naturalnego prawa obiegu, i spójrzcie, jak on jest silny i energiczny. Gdyby człowiek zawsze zachowywał życiowe fluidy, bez względu na to, czy osiągnął jakąś bardziej wysoką ideę, prócz tego, by się urodzić, żyć jakiś czas na Ziemi, a potem odejść to krótka chwila jego życia powiększyłaby się trzy lub czterokrotnie w porównaniu z wiekiem człowieka, który roztrwonił swój życiowy fluid. Jeżeli zaś osiągnął co jest dla niego w boskim planie bardziej szeroki schemat, wówczas po wszystkie czasy zachowa w ciele życiowe fluidy, gdyż wkrótce stwierdzi, że są one niezbędnym dopełnieniem do osiągnięcia doskonałego rozwoju. Dopiero niedawno uczeni się dowiedzieli o istnieniu delikatnego systemu arterii i żył tworzących, tak zwany system krwiobiegu waszych ciał. Pozostaje im jeszcze ustalić, że istnieje o wiele subtelniejszy cyrkulacyjny system w całym ciele, roznoszący siłę żywotną do każdego atomu ciała. Za pośrednictwem waszego nerwowego systemu ta życiowa siła bywa doprowadzana do grupy komórek mózgowych. Z kolei komórki owe działają jako rozdzielnia siły, którą nerwy przekazują każdemu atomowi ciała, z jakim pozostają w łączności. Jednocześnie stanowi ona niejaką ochronę dla nerwów. Jeżeli siła życiowa jest trwoniona, to komórki owe nieruchomieją i nie mogą się odnawiać, skutkiem czego są wydalane nowe komórki, zamiast starych, zużytych a te zaś stopniowo się rozkładają i umierają. Jeżeli zaś siła życiowa jest oszczędzana, to komórki tak samo łatwo się odnawiają jednakowo w ciągu pięciuset, jak i dziesięciu lat. Nadejdzie czas, kiedy wasza nauka ustali, że jeśli cała siła życiowa zostaje zachowana, to ciało może podtrzymywać taką żywotność, iż będziecie potrafili wyrazić życie we wszystkich formach. Możecie malować obrazy, rzeźbić posągi lub wykonywać każdą z waszych rękodzielniczych prac, wyrażających wasz ideał, tchnąć w nią dech życia i ona ożyje! Unaoczni ona wam oraz innym, którzy zechcą widzieć to tchnienie życia, jakieście wyrazili w niej, i ona się uaktywni, ponieważ wasz Bóg to wyraził, czyniąc ją tym, czym On chciał uczynić. Lecz formy te się nie staną ludzkimi, jeżeli nie wprowadzicie w nie życia boskiego. Jeżeli dajecie im życie, powinniście je doprowadzić do czystego życia bożego. Wówczas się staną one formami doskonałymi, podobnie jak i wy jesteście doskonali, i w ten sposób wypełniacie waszą odpowiedzialność. To odnajdziecie i to właśnie jest ten prawdziwy geniusz. Jest jeden życiowy błąd, na który chcę zwrócić uwagę. Otóż artysta, jak wy go nazywacie, kiedy się zaczaj rozwijać, posiadł świadomie lub nieświadomie zdolność zachowywania i rozsyłania życiowych sił w czystym ich stanie po naturalnych kanałach, i ten warunek uduchowił jego ciało oraz twórcze możliwości. W ten sposób zauważa, że ma przed sobą nie zwykłe, powszednie, lecz coś wyższego do wyobrażenia. O ile zachowuje życiowe siły i daje im swobodne ujście, będzie się posuwał naprzód do coraz bardziej sławnych osiągnięć; lecz jeśli pozwoli się wkraść nieczystej żądzy, wówczas szybko zatraci twórczą siłę. Z początku ciało się rozwijało, zachowując żywotne siły, dopóki się nie wykształciły komórki z bardziej subtelnej tkanki, niż to nastąpiło u człowieka, który zatracił życiową siłę. W tym mianowicie czasie artysta osiągnął sławę i nie rozwinąwszy swej głębiej odczuwającej, czyli boskiej siły, zbacza z drogi z powodu zarozumiałości. Traci on swoje światło przewodnie, ponieważ nie był w pełni przebudzony. W pogoni za wielką podnietą człowiek taki zaczyna zatracać żywotne siły i wkrótce trwoni całą swoją siłę, gdyż jeśli podniósł swą myśl ponad zwierzęce namiętności i zachował życiowe siły do tej pory, póki ciało nie zaczęło nabierać bardziej subtelnej tkanki, a potem pozwolił sobie upaść w dół to upada on znacznie szybciej niż ten, kto nie był tak przebudzony. Jeżeli ktoś jest przebudzony na tyle, że będzie zachowywał wszystkie życiowe siły i pozwoli im się rozdzielać po nerwach w naturalny sposób, a następnie je dopuści do cyrkulacji i zasilania każdego atomu ciała, nie deformując tego myślami żądzy lub namiętności wówczas jego radość będzie stała, a odczucia wyższe od doznań płci. Wąż będzie podniesiony, nie potrzebując pełzać na brzuchu w mroku i błocie namiętności. Gdyby człowiek mógł zrozumieć, że ten życiowy fluid jest o wiele żywotniejszy niż odpowiednia ilość czystej krwi, wówczas troskliwie ochraniałby go, miast trwonić i rozrzucać. Lecz on zamyka oczy na ten fakt (a być może nawet zupełnie tego nie wie) i posuwa się naprzód w ślepocie lub niewiedzy, dopóki nie przyjdzie kiedyś żniwiarz. Wówczas to opanowuje go smutek, albowiem się nie cieszy z urodzaju. Na starszy wiek przywykliście patrzeć z szacunkiem, a śnieżnobiałe włosy traktujecie jak jego ukoronowanie, czego ja, oczywiście, bynajmniej nie umniejszam. Lecz jeśli spojrzycie na obraz i uczynicie porównanie, to sami łatwo zdecydujecie, kogo należałoby tu bardziej szanować: czy tego ze śnieżnobiałą głową, który wskutek niewiedzy lub rozpusty doprowadził się do niedołęstwa starości czy tego, kto w dojrzałości swej jest bardziej żywotny, silny i przygotowany do spotkania starości, a dzięki temu lepszy i bardziej wspaniałomyślny. Uważam, że ten, kto dochodzi do końca w niewiedzy, jest godzien współczucia; ten zaś, kto wie i się zbliża do tegoż końca, jest nieoceniony". |