* * *Po powrocie do wsi z ostatniej wycieczki, zastaliśmy gromadę ludzi przybyłych z różnych okolic. Dowiedzieliśmy się, że są to uczestnicy przedsięwziętej pielgrzymki do wsi, oddalonej od nas o 225 mil. W pielgrzymce miała wziąć udział także i pewna liczba mistrzów. Zdziwiliśmy się niepomiernie, gdyż ta marszruta była nam już częściowo znana i wiedzieliśmy, że po około siedemdziesięciu milach rozprzestrzenia się piaszczysta pustynia. Był to istotnie wysoki płaskowyż usiany gęsto pagórkami usypanymi przez wiatr, z przelotnych piasków i prawie całkowicie pozbawiony roślinności. Za tą pustynią zaś droga wiodła przez grzbiet niewielkich gór, ciągnących się wzdłuż podnóża Himalajów. Wieczorem zaproponowano nam przyłączenie się do pielgrzymki i powiedziano, że nie potrzeba zabierać ze sobą żadnych obciążających rzeczy z naszego bagażu, gdyż zawrócimy nie dochodząc do masywu Himalajów. Pielgrzymka miała wyruszyć w drogę w najbliższy poniedziałek. Oczywiście Dżast i Niprow przygotowali wszystko jak najdokładniej, i w oznaczonym dniu wczesnym rankiem udaliśmy się w podróż wraz z trzystu innymi pielgrzymami, z których większość była trawiona różnymi chorobami i szła w nadziei uzyskania uzdrowienia. Aż do soboty, pielgrzymka posuwała się bez żadnych zakłóceń, lecz w dniu tym rozszalała się burza z piorunami, jakiej nigdy dotąd żaden z nas nie widział. Burzy tej, o której pielgrzymi mówili, że jest zwiastunem wiosny, towarzyszyła ulewa trwająca trzy dni. Rozłożyliśmy się obozem w bardzo dogodnym miejscu, a z powodu burzy nie ucierpieliśmy. Najbardziej niepokoiliśmy się o nasze zapasy żywności przypuszczając, że dłuższa zwłoka przysporzy nam wszystkim kłopotów, gdyż wzięliśmy ze sobą tylko tyle prowiantu, ile było niezbędne do osiągnięcia celu, ale bez żadnej zwłoki. Opóźnianie się pochodu wzmagało jeszcze nasze obawy z tego względu, że nie było gdzie uzupełnić zredukowanych zapasów i trzeba by powrócić do punktu wyjścia oddalonego o sto dwadzieścia mil drogi, której spory odcinek wiódł przez dopiero co przebytą pustynię. W czwartek rano pokazało się na niebie upragnione słońce, lecz zamiast wyruszyć w dalszą drogę, jak tego wszyscy oczekiwaliśmy, uprzedzono nas, że musimy poczekać, aż rzeki cofną się w swoje łożyska i obeschną drogi. W tej sytuacji coraz bardziej obawialiśmy się wyczerpania naszych zapasów żywnościowych, a jeden z naszych przyjaciół nawet głośno wyraził te obawy. Po chwili przyszedł do nas Emil mający pieczę nad zaopatrzeniem w żywność całej wyprawy i powiedział: Nie należy się niczego obawiać. Bóg troszczy się o wszystkie Swoje stworzenia, zarówno duże, jak i najmniejsze; a my zaliczamy się do Jego stworzeń. Spójrzcie, oto mam kilka ziarn, czyli nasion zboża, które zaraz zasieję a czyniąc to, objawiam zapotrzebowanie na produkty zbożowe, i w umyśle moim ukształtował się już odpowiedni myślokształt zboża. Wypełniłem prawo, a w odpowiednim czasie zboże to wyrośnie. Ale czy konieczne jest oczekiwanie na długi i żmudny proces, jaki musi zachodzić w przyrodzie ze wzrastaniem, kwitnieniem i dojrzewaniem zboża? Gdyby tak było, musielibyśmy przez długie, trudne miesiące czekać na porę żniwną i możność wykorzystania zebranego plonu. Wobec tego korzystamy z wyższego i doskonalszego prawa otrzymanego od Ojca do wytworzenia tego, co zaspokoi nasze szlachetne pragnienia. Niezbędne jest tu tylko wewnętrzne uspokojenie się i wyobrażenie sobie ziarn zbożowych, które są już gotowe, gdyż zatroszczono się o nie, i możemy je wykorzystać na własne potrzeby. Jeżeli wątpicie, możecie je zebrać, zemleć na mąkę i upiec z niej chleb". Przy tych słowach, przed nami zjawiła się spora ilość czystych ziarn zboża, któreśmy zebrali, zmełli i wkrótce z nich upiekliśmy chleb. Po niedługim czasie Emil znowu odwiedził naszą grupę i powiedział: W te fakty, któreście dziś widzieli, uwierzyliście i się przekonaliście o ich prawdziwości. Lecz dlaczego nie mielibyśmy skorzystać z doskonalszego prawa i nie wytworzyć tą metodą jeszcze bardziej doskonałego produktu, mianowicie chleba? Stosując tedy to wyższe, czy jak wy nazywacie udoskonalone prawo, jestem w stanie wywołać do osiągalnego przez was istnienia także niezbędną ilość chleba..." A kiedy tak staliśmy bez słowa, w rękach Emila pojawił się bochen prawdziwego chleba, a prócz tego z nie niniejszym zdziwieniem zobaczyliśmy obok na stole czterdzieści podobnych bochnów, położonych jak gdyby przez naszego Emila, wywodzącego: Widzieliście, że starczy teraz dla wszystkich, a gdyby nie starczyło, można zawsze przywołać z przestrzeni dowolną ilość i poczynić odpowiednie zapasy". Wszyscyśmy tego dnia jedli ten w zadziwiający sposób stworzony chleb, i wszystkim nam bardzo smakował. Potem Emil kontynuował: Kiedy Jezus zapytał Filipa ťGdzie kupimy chleba?Ť chciał tylko doświadczyć go, gdyż sam doskonale wiedział, że nie było potrzeby nabywania na rynku chleba, dla nakarmienia zebranego tłumu. Jezus miał okazję udowodnienia swym uczniom mocy ducha, zastosowanej do powiększenia ilości. Relatywnie myśli każdy człowiek, jak wówczas myślał Filip, który tak samo określał ilość zapasów, jak co dzień szacuje ludzka świadomość: że oto mam tyle chleba, zapasów czy pieniędzy na nabycie i rozdysponowanie go (chleba) według zapotrzebowania. Jezus wiedział, że człowiek świadom w sobie Chrystusa, nie ma żadnych ograniczeń. Ze świadomością tego Chrystusa zwrócił się do Boga, jako źródła i stwórcy wszystkiego, a potem dzięki czynił Tej Istocie i mocy wszechobecnej zawsze i wszędzie, gotowej zaspokoić każde szlachetne pragnienie. Podziękowawszy wziął chleb i łamał go z uczniami swymi, a potem podzielił pomiędzy głodnych a po nasyceniu wszystkich, pozostało jeszcze dwanaście pełnych koszy chleba. Jezus nigdy nie był zależny od cudzych zapasów, by zaspokajać swe lub innych potrzeby. Nauczał, że wszystko, czego nam potrzeba, mamy zawsze pod ręką w kosmicznej substancji, obejmującej niewyczerpane zapasy wszelkich rzeczy, i wszystko, co pozostaje nam uczynić, to wywołać je z przestrzeni do stanu przejawienia. Tak samo było i z pomnożeniem przez Eliasza oliwy u ubogiej wdowy. Nie zwracał się bynajmniej do nikogo, dysponującego zapasem oliwy, gdyż taki zapas mógłby się okazać ograniczony, lecz sięgnął do kosmicznej substancji; a jedynym ograniczeniem było, że wszystkie naczynia, jakie miała wdowa, zostały napełnione albowiem gdyby nie zabrakło naczyń, oliwa mogłaby spływać nieskończenie. To nie jest żaden hipnotyzm, jak mniemają niektórzy. Przecież nikt z was nie odczuwa, by był hipnotyzowany. Pozorna hipnoza to przede wszystkim autohipnoza, zawarta, we wierzeniu, że nikt z ludzi nie potrafi czynić doskonałych dzieł bożych ani stwarzać według potrzeb niezbędnych warunków. Wszak istnieje potrzeba tworzenia, lecz zamiast odkrywać i tworzyć zgodnie z wolą bożą, wy się chowacie w swej nędznej skorupie i mówicie: ťNie mogęŤ. W ten sposób hipnotyzujecie siebie sami, uparcie wierząc, że jesteście istotami oddzielonymi od Boga, stawiając się po prostu niżej samych siebie, niżej doskonałego tworu, nie chcąc być doskonałym wyrazem Boga. Wiecie, jak powiedział wielki mistrz Jezus, że ťDzieła, które ja czynię i wy czynić będziecie, a i większe ponad te czynić będziecieŤ. Posłannictwem Jezusa na Ziemi było uświadomienie nas, że jako synowie boży (człowiek w swej rzeczywistej, ludzkiej postaci) możemy tworzyć tak samo doskonale i bezbłędnie jak Bóg. Kiedy Jezus kazał niewidomemu przemyć oczy w sadzawce, oznaczało to, że jego celem było otworzenie oczu wszystkim ludziom, by ujrzeli, iż został posłany przez Ojca dla dania nam przykładu, byśmy mogli doświadczyć mocy tworzenia, jaką posługiwał się Jezus w tworzeniu doskonałych dzieł, będąc świadom Chrystusa w sobie i w innych. Oto mogę uczynić jeszcze krok naprzód: chleb, który w ręku trzymam jest przypalony, jak gdyby za długo był wystawiony na działanie wysokiej temperatury. Cóż było tego przyczyną? Po prostu nieprawidłowo zastosowałem doskonałe prawo i uległo spaleniu to, co wywołałem z przestrzeni do stanu widzialnego. Jest to skutek niewłaściwego zastosowania prawa. Doskonałe prawo jest bowiem tak samo dokładne jak zasady matematyki, czy jakiekolwiek inne, tak zwane prawo natury. Gdybym np. upierał się przy takim nieprawidłowym stosowaniu doskonałego prawa, to spaliłbym nie tylko to, co stworzę, lecz i samego siebie jako stwórcę. Naprawdę jednak ten chleb nie został zniszczony, choć widzimy, że bochenek jest zniekształcony, a oprócz tego zawiera domieszkę zwęglonej i spopielonej substancji, która powróciła do rezerwuaru wszechświata, gdzie oczekuje teraz w nieprzejawionej postaci, na nowe wywołanie jej do stanu widzialnego. W ten właśnie sposób znikają z pola naszego widzenia inne materialne kształty niszczone przez ogień, zmieniane w gaz, wskutek rozkładu komórek, czy (zdaniem naszym) innym sposobem zdematerializowane i zamienione powtórnie w kosmiczną substancję, z której powstały. Jest to niejako udokumentowanie powiedzenia, że ťCo pochodzi z niebios musi powrócić do niebaŤ. Widzieliście niedawno, jak stworzony był lód, bez widocznej (jak sądziliście) przyczyny. Zapewniam was, że było to wzorowe działanie tego samego doskonałego prawa, za którego pomocą został stworzony chleb albowiem jednakowo mogę stosować to prawo do wywołania z przestrzeni lodu albo chleba oczywiście, jeśli stosuję je na pożytek ludzkości, czyli, inaczej mówiąc, dopóki działam z miłością, zgodnie z prawem, wyrażając to, czego pragnie Bóg, by się objawiło we wszystkim. Dobrem jest bowiem dla wszystkich tworzenie chleba czy lodu bądź każdej innej upragnionej rzeczy, i wszyscy pragnący jej, powinni się zwracać do miejsca, gdzie mogą ją otrzymać. Musicie zrozumieć, że stosując absolutne prawo boże, zawsze i wszędzie zdołacie przejawiać w materialnej postaci to, co jest wam potrzebne: należy tylko najpierw począć i ukształtować je w umyśle jako najwyższy ideał, i w ten sposób, wykorzystując moc Boga, dowieść w pełni, jak dowiódł tego Jezus, że jesteście doskonałymi synami bożymi. Znajomość tego prawa i zdolność posługiwania się nim wskazuje na uwolnienie się z jarzma handlu i wszelkich innych więzów. Przewiduje, że niewola tak rozpowszechnionego komercjalizmu stanie się po niedługim czasie największą z istniejących dotąd zależności. Jeżeli stan ten będzie się nadal rozwijał z taką siłą i szybkością jak obecnie, to komercjalizm całkowicie zawładnie człowiekiem i duszą, i ciałem aż sam się spali i unicestwi tych, którzy tak silnie się z nim związali. Początki prawa handlowego opierały się na podstawie duchowej, lecz dozwolono materializmowi ścieśnić to prawo do tego stopnia, że prawdziwa moc stwarzania stała się mocą niszczycielską, podobnie jak każda nieprawidłowo stosowana moc stwórcza. Otóż wypływa stąd kwestia, czy ta niewola komercjalizmu i samoograniczanie nie są dlatego, by człowiek pojął, że musi przejść przez te warunki i je przezwyciężyć. By unaocznić sobie, że powinien wznieść swą świadomość do świadomości Chrystusa i czynić doskonałe dzieła boże. A więc jest to właśnie tym, czego nauczał na Ziemi Jezus i przez całe swoje życie dawał tego przykłady. W istocie rzeczy, drodzy bracia, powinniście zrozumieć i pamiętać, że ťNa początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było SłowoŤ, i że wszystko, co później przybrało kontury, było wpierw nieprzejawionym kształtem w substancji wszechświata, czyli zaznaczało się w czymś, co nazwano chaosem. W swym pierwotnym znaczeniu ten wyraz oznaczał aktywność. Nazwę chaos nieprawidłowo przetłumaczono jako burzliwy, buntowniczy, niespokojny stan zamiast interpretować ją jako formę głębokiej duchowej aktywności, wyczekującej na wypowiedzenie ostatniego stwórczego słowa, po którym miało się wyłonić w przejawionym kształcie. Kiedy Bóg zapragnął powołać do widzialnego stanu świat z kosmicznej substancji, trwał w milczeniu i rozważał, inaczej mówiąc wyobrażał Sobie najpierw świat idealny. Utrzymywał w umyśle przez odpowiedni czas tę substancję, z której miał być stworzony świat i obniżał jej wibracje, a potem wyrzekł Słowo i świat został przejawiony. A więc stworzył najpierw, jak byśmy powiedzieli, niejako mentalny wzór prototyp bądź kształt, który miał być wypełniony substancją niezbędną do utworzenia widzialnego świata, i według tego doskonałego mentalnego wzoru powstał potem ten materialny świat. Wszystkie widzialne rzeczy i światy musiały najpierw powstać i istnieć w świadomości albo inaczej w umyśle Boga, aż do dnia Jego decyzji wyłonienia ich z kosmicznej substancji do stanu przejawienia. Być może, iż Bóg pragnął w ciągu niezmiernego czasu przyoblec rzeczy w kształt i je uwidocznić; ale gdyby bez uprzedniego myślokształtu przez Boga wypowiedziane Słowo zostało rzucone w bezkształtny cień, to nie byłoby nic stworzone, czyli wyłonione w kształcie widzialnym. By pragnienie i myśl wszechmocnego Stworzyciela mogły zostać wyrażone w obserwowalnych kształtach, niezbędne było już tylko ostateczne wypowiedzenie ťNiech się stanieŤ. Tak też i my, kiedy chcemy stwarzać rzeczy widzialne powinniśmy postępować zgodnie z przykładem danym nam przez Boga. Bóg utrzymuje w Swym umyśle doskonały świat z najdrobniejszymi jego szczegółami i ów świat musi być przejawiony jako niebiosa, czyli doskonałe miejsce zamieszkania, w którym wszystkie dzieci boże i wszystkie Jego stworzenia będą mogły żyć w pokoju i harmonii. Takim będzie świat doskonały, jakim Bóg widział go na początku Swego aktu stwarzania i jaki teraz spoczywa w umyśle bożym, a przejawianie go w tej postaci zależy od naszego zgodnego pragnienia. Jeżeli zdołamy skoncentrować nasze wysiłki i poznać, że wszyscy stanowimy jedność, że jesteśmy członkami bożego ciała, w taki sposób jak oko nasze jest częścią całego naszego organizmu cielesnego, wówczas trafimy do Królestwa Bożego, zamieszkamy w nim, a niebiosa powstaną tu na Ziemi. Urzeczywistnienie tego, to potwierdzenie prawdy, że w niebiosach nie ma niczego materialnego, lecz wszystko jest duchowe; że niebiosa, to doskonały stan świadomości, tu na Ziemi, a wszystko, co powinniśmy uczynić, to osiągnąć ten stan. Wszystko to jest tutaj wokoło mnie i was. Oczekuje od nas, byśmy otworzyli oczy swej duszy, i pod działaniem tego wewnętrznego wzroku nasze ciała-zajaśnieją światłością płynącą nie ze Słońca, lecz od Ojca, przebywającego właśnie w głębi naszych istot. Musimy tylko sobie uświadomić, że nie istnieje nic materialnego, a wszystko jest duchowe. Jeśli zdołamy w sobie utrwalić taki stan świadomości, to wystarczy, tylko ześrodkować myśl na tym cudownym danym nam przez Boga duchowym świecie, który akurat jest już tutaj na Ziemi. Zechciejcie przeto zrozumieć, że Bóg stworzył wszystko w ten sposób, iż w spokoju i zamyśle ujrzał najpierw doskonały świat, a potem rzekł: ťNiech się stanie światłoŤ i ono się stało. Potem powołał do istnienia niebiosa, i tak kolejno stwarzał wszystko, utrzymując w Swej świadomości, tylko ideał każdego kształtu i wypowiadając Słowo, którego dźwięk urzeczywistniał ten ideał w postaci widzialnej. Tak samo było z człowiekiem, którego Bóg stworzył na obraz i podobieństwo Swoje, i obdarzył mocą panowania nad wszystkim. Będąc Sam wszechmocnym, Bóg powołał do istnienia tylko rzeczy doskonałe, a wreszcie i doskonałego człowieka, który dostrzegał wokół siebie tylko dobro, albowiem wszystko było dobrem, póki człowiek nie odłączył się od Boga i nie zaczaj widzieć podwójnie dobra i jego przeciwieństwa. Wtedy to w myśli swojej człowiek począł i stworzył zło jako przeciwieństwo dobra. W ten sposób zjawiło się na Ziemi zło za pośrednictwem pełni władzy człowieka, jako wyłonione z jego myśli. Zło nie mogłoby wystąpić samoistnie (nie miałoby mocy), gdyby człowiek nie począł i nie ujrzał go w swej świadomości. Istniałoby tylko dobro, i wszyscy byliby tak doskonałymi, jak Bóg przewidział w chwili powołania nas do przejawionego istnienia. Wówczas na Ziemi nastałyby prawdziwe niebiosa, jakie utrzymywał na początku w Swym umyśle Bóg i jakie w przyszłości będziemy musieli doświadczyć, kiedy zdołamy stworzyć je sami. Jezus miał pełne prawo głoszenia, że przyszedł z niebios, albowiem wszystko pochodzi z nieba, wywołane do istnienia z kosmicznej substancji. Stworzony na obraz i podobieństwo Boga, człowiek otrzymał także boską moc stwarzania, i Bóg oczekuje odeń takich samych aktów tworzenia. Należy więc, tylko począć w umyśle ideał dobra, które chcemy stworzyć, a następnie wypełnić substancją kosmiczną utrzymywany w świadomości wzór i wypowiedzieć słowa: ťNiech się stanieŤ. Będąc ukrzyżowany Jezus dał tylko fizyczną powłokę swego rzeczywistego ciała, by udowodnić, że istnieje w istocie w głębi duchowe ciało, które ujawnił po zmartwychwstaniu było ono właśnie tym ciałem, o którym powiedział: ťZniszczcie tę świątynię, a w trzy dni ją odbudujęŤ. Postąpił tak, by dać dowód, że mamy takie samo duchowe ciało i możemy czynić wszystkie te dzieła, jakie on czynił. Nie ulega też wątpliwości, że gdyby zechciał, mógłby był się ocalić od śmierci. Dostrzegał, iż zaszła wielka przemiana w jego ciele, i wiedział, że ci, którzy go otaczali, nie byli jeszcze zdolni pojąć, iż mogą tak samo jak on ujawnić swoje duchowe ciała. Dlatego starał się im to okazać, lecz oni wciąż jeszcze byli zapatrzeni w swoją osobowość, i Jezus również zdawał sobie sprawę, że gdy odsłoni im duchowe ciało bez odpowiednio przełomowej i widocznej zmiany, to ludzie nie zdołają odróżnić treści materialnych od duchowych: wybrał więc ukrzyżowanie, by na zewnątrz odpowiednio uwydatnić te przemiany. Zaprawdę, w każdym człowieku przebywa Chrystus, czego dowiódł czczony i kochany przez nas mistrz Jezus. Narodził się on i rozwinął oraz poznał życie na Ziemi, by nam wskazać doskonałą drogę wiodącą do Boga. Nie możemy więc postąpić inaczej, niż tylko wkroczyć na nią i ukochać tę doskonałą drogę. Obojętnie, kiedy ją ujrzymy i czy wypadnie nam siać ziarno, wytwarzać chleb, czy też czynić milion innych rzeczy niezbędnych dla ludzkiej egzystencji. Nauka ta pomaga nam jednak w rozwoju naszej świadomości i prowadzi do pewnego dnia, kiedy urzeczywistnimy jednię z Ojcem, przekonując się, że jesteśmy prawdziwymi synami bożymi, a nie sługami, i jako synowie możemy, i powinniśmy mieć to wszystko, co posiada Ojciec i władać wszystkim tak, jak On włada. Tymczasem, by móc to osiągnąć, nieodzowna jest przede wszystkim niezachwiana i stale pogłębiana wiara, podobnie jak doskonalona bywa przez ucznia muzyka lub matematyka, dopóki nie osiągnie w niej biegłości i pełnego jej poznania. Wówczas staje się całkowicie wolny i panuje nad tymi umiejętnościami. Najlepszym i najprawdziwszym wzorem takiej drogi życia, jest życie Jezusa. Czyż możliwe byłoby nie uznawanie mocy zawartej w jego istnieniu? Jezus to właśnie przejawiony Chrystus, czyli Bóg objawiający się za pomocą ciała człowieka. Jezus osiągnął w świadomości ten stopień, gdzie w zupełności mógł polegać na swej głębokiej wiedzy, czyli zrozumieniu Boga, dzięki czemu czynił swe wielkie dzieła. Nie polegał jednak na własnej sile woli, czy skoncentrowanej myśli. Tak też i my nie opieramy się na osobistej sile woli bądź skupionej myśli, lecz zdajemy się na wolę bożą. ťNie moja, lecz Twoja wola niech się stanie, OjczeŤ mówił Jezus. A więc wola, w której wyrażana jest wola Boga, i wolą Jezusa było wypełnienie we wszystkim woli Boga, czyli czynienia tego, co pragnął uczynić Bóg. Należy też pamiętać, że jak dowodzą pozostawione kroniki Jezus często oddalał się od swoich uczniów i przebywał na wzgórzach. Czy były to wzgórza fizyczne lub duchowe o tym kroniki owe nie pouczają. My natomiast wiemy ponad wszelką wątpliwość, że wszyscy musimy wznosić się na wyżyny swej świadomości, by stać się oświeconymi światłem boskiej mądrości. Wyżyna oznacza też szczyt głowy, a jeżeli świadomość nie jest rozwinięta, musimy ją tam (tysiącpłatkowy czakram Sahasrara) rozwijać i doskonalić drogą uduchowiania myśli. Z kolei z serca, ośrodka miłości musimy pobudzać miłość do równomiernego krążenia jej siły i rozlewania się na wszystkich i wszystko. Wtedy dopiero Chrystus się w nas objawi. Syn człowieczy zreflektuje się wtedy, że jest synem bożym, w którym Ojciec Sobie upodobał. Ciągle rosnącym wylewem miłości musimy urzeczywistniać to w służeniu i czynieniu dobra dla pożytku wszystkich. Teraz się zastanówcie i przez chwilę pomyślcie w skupieniu, wyobrażając sobie niezliczoność ziarenek piasku na morskim wybrzeżu lub na pustyni, niezliczone krople wody napełniającej wszystkie morza i oceany na Ziemi, niezmierzone formy życia na lądzie, w wodzie i powietrzu; wyobraźcie sobie równie bezgraniczną obfitość cząsteczek, stanowiących wszystkie skały na Ziemi, wreszcie: nieograniczoność form świata roślinnego i zwierzęcego i pomyślcie, że wszystko to stanowi ideał podtrzymywany w bezgranicznym umyśle Boga jest objęte jednym życiem Wszechmogącego Ojca. Potem sobie wyobraźcie niezliczoną rzeszę dusz, urodzonych na tej Ziemi i pomyślcie, uświadamiając sobie, że każda ludzka dusza jest doskonałym wyobrażeniem idealnego wizerunku Boga, jak Bóg postrzega samego Siebie; każdej duszy dana jest moc panowania, równa boskiej. Pomyślcie teraz, że Bóg pragnie, by człowiek rozwinął te Bogu podobne właściwości i siły, i czynił dzieła, jakie czyni Bóg, albowiem w tym celu człowiek otrzymał je od Ojca jedynego wielkiego umysłu wszechświata, by podobnie jak Bóg stwarzał rzeczy i rozstrzygał sprawy na pożytek innych, i wszystkich dzieci, i stworzeń bożych. Uświadomcie sobie przeto, że każda jednostka ludzka jest jednakowo wyrazem bądź odbiciem niewidzialnego ducha w widzialnym kształcie, w którym się Bóg zapragnął wyrazić. Kiedy w świadomości wszystkich stanie się to rzeczywistością będziemy mogli powtórzyć słowa Jezusa: ťPatrzcie oto tutaj jest ChrystusŤ. Albowiem takim właśnie sposobem osiągnął Jezus panowanie nad jaźnią tego świata, czyli nad cielesnym małostkowym ťjaŤ. Jak Jezus w swym życiu uznawał boskość i ją przyjął, tak i my powinniśmy to uczynić". |